niedziela, 10 stycznia 2016

Racuchy a'la Aleksandra.

Racuszki.



Pewnego, "zimowego" wieczoru, łapałam chwilę oglądając seriale na komputerze z racji nie posiadania telewizora. Jednak nie zeszło mi długo, myślami byłam na łóżku otoczona talerzem złociutkich naleśników z dżemem. Tą idyllę przegoniła kolejna myśl: "Ja przecież nie umiem robić naleśników". Ostatnie próby zakończyły się katastrofą, z naleśników wyszła surowa, rozwalająca się paćka. Ale tym razem chęć pożarcia pachnących placków była znacznie większa niż obawa przed kolejną porażką. W końcu każdy kiedyś się uczył :) Zaczęłam przekopywać internet w poszukiwaniu dobrego przepisu na naleśniki. Było tylko jedno "ale". Wszystkie zawierały naturalne mąki: ryżową, gryczaną itp. A ja jak na studentkę przystało mam w domu tylko mąkę Schara do naleśników, której skład zawstydza samego Mendelejewa. Zdesperowana poszłam do kuchni tworzyć swoje dzieło. Wzięłam mąkę, mleko bez laktozy, olej, cukier, i jajka. Wszystko "na oko" wsypałam do miski i zaczęłam toczyć batalię, żeby ciasto wyszło zadowalające. Najpierw było gęste, za gęste. Potem walczyłam z tym dolewając stopniowo mleko i prawie dumna z siebie uznałam, że jest wystarczająco dobre, żeby wylewać na patelnię rozgrzaną do czerwoności. Efekt smażenia był inny niż zamierzałam, ale równie pyszny. Całkiem przypadkiem zrodziły się racuszki, grubiutkie placki, puszyste w środku. Eksperyment opłacał się :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz